[…] czyli gdzie byłam, gdy mnie nie było

Pukam tu jak do trochę obcego, opuszczonego domu. Zaglądam nieśmiało przed drzwi, z nadzieją, że nie zawyje alarm „brak dostępu” albo nie wprowadzili się nowi właściciele „witryna została wykupiona / zlikwidowana”.

Weszłam. Stoją stare zdjęcia, teksty, karteczki ‚robocze’. Nawet od czasu do czasu ktoś tu zaglądał.

Przez te kilka miesięcy działo się dużo. Pracy było dużo, emocji było dużo, zmian było dużo. W tym wszystkim straciłam wenę, ochotę do publikowania czegokolwiek, czułam pustkę. Wydawało mi się, że nie jestem w stanie już nic odkrywczego napisać, bo wszystko zostało już opisane na tryliardach stron w sieci, więc po co powielać, po co powiększać szum informacyjny.

Podobnie z drugim blogiem, zdjęciowym.  Od czasu, gdy rozpoczęłam przygodę z obiektywem, powstały miliardy profesjonalnych stron, których twórcy zarabiają na nich, organizują wystawy. Mnie nigdy nikt nigdzie nie zapraszał, nie występuję w żadnych blogerskich rankingach. Może z powodu mało ‚prestiżowej’ witryny, kojarzonej od dawna ze sweet fociami okraszonymi pompatycznymi cytatami. Może dlatego, że sama nie bardzo umiem się przebić. Boję się porażki albo tego, że w razie ewentualnego sukcesu, pasja stałaby się obowiązkiem, a to dla mnie oznacza koniec pasji.

Wahałam się, czy nie założyć czegoś nowego. Stworzyłam nową stronę, ale zaraz po nadaniu jej nazwy, porzuciłam. Nie miałam siły przebijać się przez ustawienia, nie mówiąc o najważniejszym – nie miałam koncepcji, co właściwie chcę tam umieścić.

Nie deklaruję, że wrócę tutaj. Nie deklaruję, że wrócę tam. „Powrotów” było kilka i ostatnio kończyły się zniechęceniem i porzuceniem. Nie wiem, czy nie pójdę gdzie indziej. Ale jeśli tak się stanie, dam Wam znać.

Witam Was i pozdrawiam 🙂

Nieobiektywniej aka Obiektyw-niej aka karmazinn [to chyba też część problemu – brak spójnego wizerunku 😛 ]

 

3 myśli w temacie “[…] czyli gdzie byłam, gdy mnie nie było

Dodaj komentarz